Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/257

Ta strona została przepisana.

na spacer w dolinę, abym mogła nieco rysować i was odwiedzić; księżna tu po mnie przyjedzie.
— Jakby ją sam Pan Bóg zesłał! — uradowała się Babunia; — muszę pójść po świeży fartuch; człowiek się od przędzy zbrudzi; pozwólcie, miłościnko, zaraz wrócę!
To rzekłszy weszła Babunia do domu, a nie trwało długo, wróciła w czystym fartuchu, świeżej chustce na głowie i szyi, przynosząc zarazem chleb, miód, masło i śmietanę.
— Może miłościnka ma smak na świeży chleb? — zupełnie świeży, wczoraj pieczony! Lecz wprzód usiądziemy w sadzie, jest tam zieleniej. Pod lipą także dobrze; jest cień. Rada pod nią siedzę, bo widzę wokoło jak drób biega i grzebie.
— To też tu zostaniemy; dobrze się tu siedzi, — oświadczyła księżniczka, biorąc zarazem nieco z podanych potraw; wiedziała bowiem, żeby staruszkę zmartwiła, gdyby nic nie spożyła.
Przytem otworzyła album i pokazywała Babuni szkice, które była zrobiła.
— Panie Boże! toć to cała dolina nad tamą: łąka, wzgórze, bór, tama, i jak w Boga wierzę, jest tu i Wikcia! — zawołała zdziwiona Babunia.
— Wikcia należy do tej zacisznej samotności. Spotkałam ją na wzgórzu; strach jak wygląda. Czyż jej nie można żadnym sposobem pomódz? — zapytała litościwie księżniczka.
— Tak miłościnko, ciału możnaby pomódz; ale cóż to pomoże, gdy rozumu brak. Dusza jej zabłądziła; co czyni, to wszystko tak, jakby we śnie. Wszak to dobrodziejstwo od Pana Boga, że jej odebrał pamięć, co do przeszłości. Musiała przejść straszne doświadczenia; gdyby przyszła do zupełnej świadomości, być może, żeby i duszę postradała. Co zgrzeszyła, ciężko odpokutowała. Pan Bóg jej winy odpuści, — rzekła Babunia i przewróciła stronę w albumie.
Nowe zdziwienie!
— Zbawicielu! to „Stare Bielidło! podwórza, lipa, tu jestem ja, dzieci, psy, wszystko. Mój Boże, czego ja się doczekałam! Gdyby to nasi widzieli! — wołała zdziwiona i zachwycona Babunia.
— Ja nigdy ludzi, których polubiłam, nie zapomnę, — rzekła księżniczka, — lecz aby ich rysy