Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/258

Ta strona została przepisana.

wyraźniej w duszy zatrzymać, maluję miłe osoby. To samo robię z okolicami, gdzie spędziłam dni przyjemne; rzucam je na papier, na miłą pamiątkę. Zaś ta tu dolina jest rozkoszna. Gdybyś, Babuniu, zezwoliła, chętniebym cię wymalowała; dzieciom na pamiątkę.
Babunia się zarumieniła i kręcąc głową, wstydliwie się wymawiać zaczęła:
— Mnie, starą kobietę malować, toby nie uchodziło, miłościnko!
— Pozwól tylko Babuniu; jak będziesz znów kiedy sama w domu, przyjdę i wymaluję cię; zrobię to dla twoich wnuków, aby miały twą podobiznę.
— Jeżeli już koniecznie chcecie, miłościnko, to zezwolę, — rzekła Babunia, — ale proszę, aby się o tem nikt nie dowiedział, boby ludzie powiedzieli, że się Babuni na starość głupstwa trzymają. Póki żyję, nie potrzebują obrazu, a gdy mnie zabraknie, niech się dzieje, co chce.
Księżniczka przyobiecała milczenie.
— A gdzież się to miłościnka tego nauczyła? Ja w życiu nie słyszałam, aby kobieta umiała malować, — rzekła Babunia, odwracając nową kartę w albumie.
— A to piękne! — zawołała Babunia, patrząc na obraz, który był luźno w album włożony.
Przedstawiał on pod staremi drzewami porośniętą skałę, o którą się bałwamy morskie odbijały.
Na wierzchołku skały stał młody mężczyzna, trzymał w ręku pączek róży i spoglądał na morze za odpływającą w dal łódką żaglową.
— Ten obraz także miłościnka zrobiła? — zapytała Babunia.
— Nie! malarz, który mnie uczył, — odpowiedziała księżniczka półgłosem.
— A mężczyzna na skale, to może on?
Księżniczka nie odpowiedziała słowa, twarz jej rumieńcem się zalała, nagle podniosła się i rzekła:
— Zdaje mi się, że księżna jedzie.
Babunia się czegoś domyśliła; wiedziała od tej chwili, czego księżniczce brak.