Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/287

Ta strona została przepisana.

dziła do domu dzieci, które się bawiły w pokoju Krystyny przy sutym obiedzie.
Staruszka musiała wrócić do weselników, bo dopiero późno w nocy miało się odbyć „czepienie“, przy którem była niezbędnie potrzebna.
Babunia zabrała z domu czepiec, który własnym kosztem, jak to było obowiązkiem starościny, kupiła z Tereską w mieście.
Wszyscy tańczyli ochoczo; młodej pani już prawie tchu brakowało i nie dziw, bo musiała z wszystkimi gośćmi tańczyć, chociażby tylko raz wkoło. Nareszcie dała Babunia niewiastom znak, że już po północy, więc młoda pani odtąd do „kobiet“ należy. Drużbowie i drużki przegadywali i targowali się z kobietami o młodą panią, a sam młody pan i starszy drużba sprzeciwiali się temu, aby kobiety pozbawiły Krystynę pięknego wieńca, lecz się to wszystko na nic nie zdało, bo kobiety w końcu zwyciężyły i odwiodły młodą panią ze sobą. Dziewczyny śpiewały pod drzwiami smutnym głosem, aby sobie nie dała zdjąć zielonego wianka, bo gdy go raz utraci, już się nigdy z nim nie spotka.
Lecz to wszystko nic nie pomogło. Młoda pani siedziała już na stołku; Tomaszowa jej rozplatała warkocz; korona z kwiatów i zielony wianek leżały na stole, a Babunia trzymała czepiec z wstążkami na dorędziu. Młoda pani płakała, kobiety śpiewały, krzykały, tylko Babunia była poważna, a chwilami rozweseliła się jej spokojna twarz błogim uśmiechem, potem oczy jej się załzawiły, wspomniała może na córkę, która, kto wie, czy tego samego dnia nie obchodziła wesele.
Czepiec był młodej pani bardzo do twarzy. Pani młynarzowa twierdziła, że w nim wyglada jak cukrowe „jabłuszko“.
— Teraz chodźmy do młodego pana. Któraż będzie z niego kpić? — zapytała Babunia.
— Najstarsza, — rozstrzygnęła pani matka.
— Poczekajcie chwilę, zaraz mu przyprowadzę żonę“ — zawołała Tomaszowa i wróciła z starą praczką, która w kuchni pomywała.
Kobiety zarzuciły jej białą płachtę na głowę, starościanka wzięła ją pod ramię i zaprowadziła do młodego pana, aby ją kupił. Młody pan uważnie oglądał zamaskowaną kobietę i tak długo wokoło niej chodził, aż mu się poszczęściło dźwignąć płachtę w górę, — spojrzał w starą, zmarszczoną twarz!