Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/29

Ta strona została przepisana.

Razem z Babunią wracała z kościoła pani matka tj. młynarzowa, a często także pewna kumotra z Zernowa, najbliższej wioski sąsiedniej. Pani matka ubierała się w długie suknie, kabatki i kładła czepiec na głowę. Była to kobieta niska, krępa; oczy miała czarne i wesołe, nos krótki, dość płaski, miłe usta, krótką brodę i tłusty podbródek. Na szyi nosiła w niedzielę drobne perły, w powszednie dni granaty. Na ręku miała długi, okrągły koszyk z okrągłą przykrywką pleciony z trzciny.
Za kobietami szedł „pan ojciec“ zwykle w towarzystwie jakiego kumotra. Gdy było gorąco, zawieszał jasnoszarą sukmanę na hiszpańskiej trzcinie i niósł ją na ramieniu; długie do pół łydek sięgające buty, kutasami u góry ozdobione, były wyświecone i bardzo się podobały chłopcom. Spodnie nosił wpuszczone w buty, na głowie wysoką, czarną czapkę barankową, z której się po jednej stronie niebieskie wstęgi zwieszały. Kumotr był podobnie ubrany jak pan ojciec, tylko sukmana jego z wielkimi, ołowianymi guzikami była w tyle w fałdy zebrana i koloru zielonego a nie jasnoszarego, który to kolor „pan ojciec“ bardzo lubił.
Ludzie, którzy szli na kazanie, witali ich „ze“ słowa bożego, oni tychże znów „na” słowo boże. Niekiedy przystanęli, pytali jedni drugich o zdrowie, dalej o przygody w Zernowie i u młyna. W zimie spotykano rzadko kogo z żernowskich ludzi, idących do miasteczka do kościoła, bo ścieżka przez wzgórze była przykra i niebezpieczna. Z tego powodu chodzili do kościoła do Studzieńca lub do Czerwonej Góry, bo do obu wiosek była droga wygodniejsza i bezpieczniejsza. Lecz w lecie nie zważali na przykrość drogi, a zwłaszcza młodzież.
W niedzielę do południa na ścieżce do miasteczka roiło się od ludzi. Tu szła wolnym krokiem staruszka w kożuchu i chustce na głowie, a obok niego o kiju mężczyzna stary; był widocznie bardzo stary, bo miał w włosach grzebień, a tego zwyczaju już tylko najstarsi ludzie się trzymali. Kobiety w białych czepcach prześcigali mężczyzni w czapkach barankowych lub wydrzych. Z wzgórza schodziły tańczącym krokiem dziewczęta jak łanie, a za nimi pospieszali młodzieńcy silni jak jelenie. Tu migał się miedzy drzewami szeroki biały