Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/294

Ta strona została przepisana.

Zycie zgasło jak gaśnie pomału dopalająca się świeca, która palidło swe zjadła.
Baśka zamknęła umarłej powieki; młoda Milowa otworzyła okno, „ażeby dusza miała wolną drogę do odlotu“. Urszula nie zatrzymała się ani chwili pomiędzy płaczącymi, lecz pospieszyła do pasieki i pukając po trzykroć w każdy ul, powtarzała:
— Pszczółki, miłe pszczółki, zwiastuję wam, że nam Babunia umarła!
Potem usiadła na ławce pod bzem i rzewnie szlochać poczęła.
Pan leśniczy kroczył raźnie drogą do Zernowa, aby kazać zadzwonić w „konający dzwonek“. Sam się do tej przysługi ofiarował, bo było mu duszno w izbie. Chciał być sam, aby swobodnie płakać.
— Brakowało mi Wikci; jak mi będzie bez Babuni? — mówił do siebie.
Gdy dzwonek konających zadzwonił, głosząc wszystkim ludziom, że Babunia umarła, zapłakała cala dolina.
W trzeci dzień rano odbył się pogrzeb. Kondukt był bardzo liczny, bo wszyscy, którzy Babunię znali, chcieli staruszce oddać ostatnią przysługę, a gdy się pochód pogrzebowy zbliżył do zamku, biała ręka odsunęła ciężkie firanki, księżna stanęła w oknie i dopóki kondukt widać było, dopóty oczy jej smutne nań spoglądały, potem spuściła firankę i głębogo wzdychając, rzekła:
— Szczęśliwa niewiasta!

KONIEC.