Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/32

Ta strona została przepisana.

Raz przybyła Celinka, najstarsze dziecko Kudrnów, w odwiedziny do młyna, piastując niemowlę na rękach. Biedne dziewczę musiało bezustannie piastować, bo co jedno maleństwo podrosło, drugie na świat przychodziło.
— Cóżeście, Celinko, dziś dobrego na obiad mieli? — zapytała pani matka.
— A nic takiego! — odrzekła Celinka, — miełiśmy kartofle.
— Tylko kartofle? a Andzia mi opowiadała, że jej wasza matka kawał zająca dała, który jej nadzwyczaj smakował.
— O, pani matko! to był kot, a nie zając. Tatuś go dostał na „Czerwonej Górze”; był tłusty jak wieprz; mamusia wytoczyła sadło, a tatuś się niem będzie smarował. Kowalowa mu to poradziła, jak zaczął kaszleć; mówiła, że to dobre na suchoty.
— Zmiłowanie boskie! — krzyknęła pani matka, — to wy koty zjadacie?! — i splunęła z obrzydzenia.
— Och, gdybyście wiedzieli, pani matko, jak one smakują! A wiewiorki jeszcze lepsze! Tatuś spotkał borowego, który był zastrzelił trzy wiewiorki dla swego puhacza i prosił go o nie, bo słyszał, że wiewiorki są smaczne. Niedawno mamusia dostała ze dworu dobitą gęś. Służąca jej wepchnęła za dużo klusek w gardło i musiała ją dorznąć. Pani zarządczyni nie chciała padliny jeść, dała ją mamusi; mieliśmy mięsa na kilka obiadów, a smalcu na długo...
Pani matka przerwała dziewczynie, krzycząc:
— Przestań, przestań o tam mówić! pfe! aż mi się zimno robi! — Andziu! żebyś się nie ważyła jeszcze raz jeść pieczeni u Kudrny! Zaraz idź się umyć, a nie dotykaj się niczego rękami!
Andzia płacząc bezustannie, pytała się matki, czemu ciągle spluwa, zajęcza bowiem pieczeń była taka dobra!
Nadszedł i pan ojciec, a wysłuchawszy wszystkiego rzekł:
— Na cóż taki hałas! cóż to szkodzi, że An-