Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/43

Ta strona została przepisana.

Jankowi przyszedł na myśl mocny Cibor, który był ongi owczarzem u ryzenburskiego pana. W tej dolinie zdybał go pan na gorącym uczynku, gdy z skradzioną jodłą, wyrwaną z korzeniami uchodził. Zapytany, od kogo jodłę nabył, przyznał się szczerze, że drzewo w pańskim lesie ukradł, przez co sobie serce pana tak podbił, że go tenże do zamku zaprosił i to z tem wyraźnem upomnieniem, aby ze sobą przyniósł miech na podarki, których tyle otrzyma, ile uniesie.
Cibor, człowiek prosty, wziął żonie poszewkę, na dziewięć łokci długą, i poszedł do zamku, gdzie mu ten ogromny wór wędzonką i grochem napełniono.
Ryzenburski pan Cibora dla jego siły olbrzymiej i otwartości dziecięcej bardzo pokochał, a gdy pewnego razu król w Pradze turnieje wyprawiał, zabrał go ryzenburski dziedzic ze sobą do stolicy. Tu Cibor swą siłą olbrzymią zwyciężył pewnego rycerza, przez nikogo dotąd nie pokonanego, w nagrodę za co od króla rycerstwo otrzymał.
Dzieciom powiastka ta bardzo się podobała, a od chwili, gdy im ją stary owczarz opowiedział, ruiny zamczyska i łąka w dolinie wielkiego uroku dla nich nabrały.
— A jak się nazywa ta góra z kościołkiem?
— To jest Buszyn. Da nam Pan Bóg zdrowie, pójdziemy do Buszyna na odpust — odpowiedziała Babunia.
— A na jaką pamiątkę stoi ten kościół? — zapytała Baśka, któraby się rada od rana do wieczora opowiadaniom Babuni przysłuchiwała.
Stał się tam cud — odrzekła Babusia — wszak wam już Urszula o tem mówiła; czy nie pamiętacie?
— Już nic nie pamiętamy — odpowiedziały dzieci jednogłośnie. Opowiedźcie nam, Babusiu! —