Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/46

Ta strona została przepisana.

Jest to ten sam kościółek, który tam na górze widzicie, a źródło obok niego także to samo. Z niego dziewczyka piła, przy niem się modliła. I te lasy są te same, po których błądziła. Ale dziewczynki już nie ma, już dawno, dawno umarła; pan Turyński, pani Turyńska i owczarz Barta dawno w zimnej mogile, a zamek na Turyniu się rozpadł w gruzy, ruiny sterczą ku niebu.
— A z owieczkami i psem co się stało? — zapytał Wilemek,
— Pies zdechł; stare owce także zdechły; młode urosły i miały jagnięta. Tak to na tym świecie, kochane dzieci: jeden idzie, drugi przychodzi!
Dzieci zwróciły oczy w dolinę. W duchu widziały wspaniałego rycerza na koniu — błądzące po lesie dziewczę... Nagle ujrzały wyjeżdżającą z lasu panią na pięknym koniu, za nią jedzie koniuszy. Pani była w ciemnym kabatku, długiej szarej sukni, zwieszającej się przez strzemiona ku ziemi; na głowie miała czarny kapelusz z zieloną wstęgą, wijącą się około czarnych jak krucze skrzydło włosów.
— Babuniu, Babuniu! patrzcie tylko, patrzcie, żona rycerza jedzie! — krzyknęły dzieci chórem.
— Ale! co wam się śni; są-li to jeszcze po dziś dzień rycerze?! — a wyjrzawszy oknem dodała: — To jest księżna pani!
Dzieciom nie było na rękę, że to nie żona rycerza, jak sobie były uroiły.
— Księżna pani wjeżdża na górę, prosto na nas jedzie — zawołały dzieci.