Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/54

Ta strona została przepisana.

szę jeść! Ukrójcie chleba i posmarujcie świeżem masłem; jest świżutkie, a piwo niechrzcone. Kołacze wprawdzie nie są najlepsze, bom je tylko tak na „Bóg zdarz“ do pieca wsadziła. Wielka szkoda, że poziomek nie spożywacie; za to im dzieci rade będą; poleję im śmietaną.
To mówiąc pani kumotra jedną skibę chleba za drugą krajała, smarowała masłem i skrapiała miodem.
Nagle Babunia uderzyła się ręką w czoło, jakby sobie była coś przypomniała, i rzekła:
— Jak mnie pamięć opuszcza! Ani mi dotąd na myśl nie przyszło, żeśmy się w altanie z księżną panią widzieli.
— Nie ma się czemu dziwić; bo te dzieci mogą człowieka o stratę rozumu przyprawić, — zaczęła pani kumotra lamentować, — lecz dalsze narzekania przerwał pan leśniczy, który był bardzo zaciekawiony, o czem też księżna pani z Babunią rozmawiała.
— Ani słówka, Babuniu! — zawołała odedrzwi pani kumotra; — muszę wpierw dzieciom nakazać, aby się ciszej zachowywały.
Tymczasem młodzież zrewidowała wszystko, co tylko w leśniczówce oglądać było można.
Synowie leśniczego, Janek i Wojtek, pokazywali im wszystko i wszystko im objaśniali. W tej chwili stali przed domem i produkowali się z małą Aminą, która wszystkie swe sztuki pokazywać musiała, jako to przez kij skakać, aportować itd. itd. Tu rozległ się odedrzwi głos matki, wołając dzieci na podwieczorek. Nie dały się też malcy dwa razy prosić.
— Posiadajcie i uważajcie, abyście mi się przy jedzeniu nie pobrudziły, — upominała matka, — zastawiając potrawy na stoliku pod drzewami.
Dzieci zajadały chciwie; wokoło młodych biesiadników ustawiły się psy i pożądliwie w twarze jedzących spoglądały.