Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/55

Ta strona została przepisana.

Wróciwszy do pokoju prosiła pani kumotra Babunię, żeby o spotkaniu się z księżną panią opowiadała, co też staruszka jak najdokładniej uczyniła.
— Zawsze byłam tego przekonania, — odezwała się na to kumotra, — że księżna pani ma złote serce. Bo ile razy tu była u nas, dopytywała się zawsze o dzieci i całowała Andzię w czoło, a kto dzieci kocha, jest sam dobrym człowiekiem. Tylko te hultajskie lokaje złe wieści o niej roznoszą!
— Czyń djabłu dobrze, a piekłem odpłaci! — dodała Babunia.
— Tak jest, Babuniu, niestety! — rzekł leśniczy, — prawdziwe to przysłowie. Zawsze mówiłem, nie potrzebaby nam lepszej pani jak księżna pani, gdyby koło siebie tych drabów nie trzymała, którzy ją okłamują, a potem spotwarzają. Bo cała ta zgraja do niczego na świecie nie zdatna i tylko Panu Bogu dzień kradnie. Patrząc na to wszystko, kochana Babuniu, nieraz pomyślę: Gdyby w was tysiąc pior... pierników trzasło! Nie mam-li się gniewać, gdy pomyślę, że taki drab, który nic nie umie, niczego nie rozumie, naniczem się nie zna i za to, że za wozem jak drewniany straszak stoi i po pokojach drepta, to samo pobiera, co ja, a znaczy więcej odemnie, który w deszczu, błocie i śniegu, we dnie i w nocy po lesie czyhać i z kłusownikami uganiać się muszę, za wszystko tu odpowiadać, o wszystko się starać muszę! Lecz mnie nie wolno narzekać, milczeć muszę! Gdy mi taki drab na oczy się pokaże i nosa zadziera, wszystko się we mnie gotuje i jestem gotów mu kości poła...! Lecz po co się złościć? po co unosić? Na nic się to nie przyda!
Tu Pan leśniczy chwycił za szklankę i wypił do dna.