Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/69

Ta strona została przepisana.

czyny gorzały i spoglądały ustawicznie na chustkę, którą obiema rękami przed sobą trzymała.
— Słuchajcie kumotro! — zaczęła z cicha, — ale nikomu o tem nie mówcie — wszystko wam opowiem. — Te dwa dni nie widziałam go, wszak wiecie, kogo mam na myśli, ale dziś już mi od rana w uszach dzwoniło: Idź na koniczysko, idź na koniczysko, jakby mi to kto podszeptywał. Wiedziałam, że to jest jakaś pokusa, bo on najczęściej bywał koło tego pola i wysiadywał pod drzewem — u stóp wzgórza; lecz mi nie dało spokoju, wzięłam więc kaftanik i sierp i poszłam. Często mi przychodziło na myśl, że jestem sama swoją zwodzicielką, ale w uszach mi wciąż szeptało: Idź na koniczysko, idź na koniczysko! Być może, że go tam nie będzie, czego się zresztą obawiasz? Wszak Tomasz za tobą przyjedzie!
Tak mnie pokusa zagnała na pole. Spojrzałam w stronę drzewa, nikogo tam nie było.
— Gdy go tam nie ma, tom już wygrała, — pomyślałam w duchu i wziąłam sierp do ręki, aby rznąć. Wtem mi przyszło na myśl, szukać czterolistej koniczyny, przyczem sobie pomyślałam: znajdziesz, bo będziesz z Tomaszem szczęśliwa! Szukałam i szukałam, nie odwracając ani na chwilę ócz od koniczyny. Nagle spojrzałam w bok i — widzę strzelca pod drzewem! Jednym zamachem obróciłam się w przeciwną stronę i w tem samem okamgnieniu nastąpiłam na tarnisko tuż przy ścieżce, raniąc nogę. Nie krzyknęłam z boleści, wiem tylko, jak mi się zrobiło ciemno przed oczami, padłam na ziemię. Jak przez sen widziałam, że mię ktoś brał na ręce i odnosił, aż mię znów silna boleść obudziła. U potoku klęczał strzelec, maczał białą chustkę w wodzie i owijał mi nogę.
— Panie Boże! — pomyślałam — co się teraz z tobą stanie! Już nie możesz uciec przed temi czarnemi oczami. Najlepiej, nie patrz w nie!