Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/79

Ta strona została przepisana.

Następnego dnia rano opowiedziałem o zajściu teściowi, który wnet odgadł, co Wikcia wrzuciła w wodę; i nie omylił się! Bo gdyśmy ją znów spotkali, była postać jej zmieniona.
Matka się wzdrgnęła na samą myśl o tem, co się stało. Ale już nie było można złemu zaradzić. Nieświadomy czyn nie jest grzechem.
Z czasem przyzwyczaiła się chodzić pod nasze drzwi. Zdarzało się to zwyczajnie, gdy jej głód dopiekał. Zachowanie jej było to same, co dziś: przyszła, stanęła obok drzwi i stała, nie mówiąc ani słowa.
Moja żona, ongi jeszcze dziewczyna, wnet jej podała coś do spożycia. Przyjęła dar milcząco i potem odchodziła do boru.
Gdy ją w lesie spotkam i chleba jej podaję, przyjmie; lecz gdy tylko słowo przemówię, zaraz ucieka, nie przyjąwszy niczego. Szczególnie kwiaty lubi; jeżeli ich nie ma garstki w ręce, to z pewnością za lajbikiem, i rozdaje je dzieciom, które spotyka lub zostawia u ludzi, do których zajdzie.
Wie-li ona, co czyni; któż to może osądzić? Radbym się sam dowiedział, co się w jej zbałamuconej głowie dzieje; ale któż nam to powie?
W dzień wesela Marylki z Tomaszem przyszła podczas ślubu na „Czerwonej Górze” do rodzinnego domu; Bóg wie, czy naumyślnie, czy przypadkowo. We fartuchu miała kwiaty i rozrzucała je po podwórzu. Na jej widok matka się rozpłakała, przyniosła jej kołacza i co tylko dobrego miała, ale Wikcia się odwróciła i uciekła.
Ojciec Miksza bardzo się martwił, bo kochał dziecko szczerze. W trzy lata potem umarł. W dzień jego śmierci byłem właśnie we wsi; Marylka i Tomasz ze łzami w oczach dopytywali się, czym Wikci nie widział. Radziby ją byli do domu spro-