Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/84

Ta strona została przepisana.

— Dla czego zabieracie ze sobą chustkę? Wszak padać nie będzie; niebo jest pogodne! — zapytała pani Proszkowa.
— Człowiek jest jak bez rąk, gdy nic nie niesie; jest to moim zwyczajem, mieć coś w ręku! — odpowiedziała Babunia.
Skręcili koło ogrodu na wązką ścieżkę.
— Idźcie jedno za drugiem, abyście w rosie ubrań nie zmoczyli. Ty, Baśko, idź przodem, ja poprowadzę Adelkę, bo jest nieuważna, — rzekła Babunia, biorąc za rękę Adelkę, która z wielkiem upodobaniem po sobie spoglądała.
W ogrodzie grzebała „Czarna”, Adelcina kura, ostatnia z czterech, które Babunia dzieciom z górskiej wioski była przywiozła. Staruszka kurę tak oswoiła, że brała dzieciom z ręki ziarno, a za każdym razem, gdy zniosła jajo, przychodziła do Adelki po kawałek bułki, który dziewczynka od śniadania dla niej odkładała.
— Idź do mamusi, Czarna; zostawiłam ci kawałek bułki. Idę do księżnej pani! — wołała Adelka do kury, która, jakoby nic nie rozumiała, kłusem się do dziewczyny puściła, chcąc ją dziobać w sukienkę.
— Czy nie widzisz, głupia, że mam białą sukienkę? Sssia... śssia!... — odpędzało „Czarną“ dziewczę, lecz kura nie odeszła, póty jej Babunia chustką w skrzydło zlekka nie uderzyła.
Nie uszli jeszcze daleko, a tu — o biada! — zagrażało świątecznym ubraniom nowe niebezpieczeństwo. Z tamtej strony potoku biegły ku nim oba psy, a przepłynąwszy wodę, otrzęsły się trochę na brzegu i jednym susem znalazły się przy Babuni.
— A wy zatraceńcy! Kto po was posłał? Odchodzicie natychmiast! Precz, precz! — wołała rozgniewana Babunia.
Gniewny głos i podniesiona groźnie ręka wstrzymały psy, które z niemałem zdziwieniem spoglądały na Babunię, myśląc zapewne:
— Co to ma znaczyć?