Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/86

Ta strona została przepisana.

Pan ojciec żegnając się, zmrużył oko, wykrzywił usta i poszedł ku tamie.
Koło karczmy bawiły się dzieci Kudrny, robiły młynki. Celinka piastowała najmłodsze dziecię.
— Co tu robicie? — zapytała Baśka.
— Nic! — odpowiedziały dzieci, spoglądając na wystrojonych rowienników.
— A, widzicie? My idziemy do zamku! — rozpoczął Janek.
— Hm! wielkie rzeczy! — odezwał się pogardliwie Wawrzynek.
— Zobaczymy tam papugę, — dodał Wilemek.
— Gdy dorosnę, także ją zobaczę! Ojciec powiedzieli, że pójdę w świat! — odpowiedział obojętnie Wawrzynek.
Lecz Wacław i Celinka rzekły;
— Gdybyśmy się też tam przypatrzeć mogli!
— Nie żałujcie! — pocieszał Janek. — Opowiem wam wszystko, jak tam było i jeszcze wam co przyniosę.
Nareszcie stanęła Babunia z dziećmi w parku, gdzie ją pan Proszek już oczekiwał.
Przystęp do parku był wprawdzie każdemu wolny, i nie był od „Starego Bielidła“ zbyt oddalony, ale Babunia rzadko kiedy z dziećmi do parku wchodziła, a już prawie nigdy podczas pobytu księżnej w zamku.
Podziwiała wyborny porządek, prześliczne kwiaty, rzadkie drzewa, wodotryski i złote rybki w sadzawkach, ale wołała pójść z dziećmi na łąkę lub do lasu. Bo tam się mogły śmiało przewracać po miękkim, zielonym kobiercu, mogły powoniać kwiaty, jakie im się tylko podobały i narwać ich poddostatek na różczki i wieńce. Wprawdzie nie rosły w polu pomarańcze ni cytryny, ale tu i owdzie stała szeroka ptasia tereśnia lub dzika grusza, na których owocu było, jakby nasypał, z których dzieci rwać mogły. Jagód, borówek i laskowych orzechów było w lesie poddostatek. Wodotrysków nie było, ale za to Babunia rada się z dziećmi przy tamie zatrzymywała. Patrzały, jak bałwany nagle