Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/94

Ta strona została przepisana.

— W bitwie samej nie! Ale postrzelony w potyczce, zmarł od rany. Gdy wybuchło powstanie w Polsce, a pruski król tam z Moskalem wtargnął, był i nasz pułk przytem.
Ja się wybrałam z dziećmi za nim! Miałam ich dwoje, a trzecie urodziło się na wojnie. Jestto Joanna, która żyje we Wiedniu, a zdaje się, dla tego jest taka odważna, że od urodzenia musiała się do wszystkiego przyzwyczaić jak żołnierz.
Była to nieszczęsna wojna. Z pierwszej bitwy przynieśli mi Jerzego do namiotu na noszach. Kula armatnia urwała mu nogę! Odjęli mu ją!
Jam go pielęgnowała, ile mi sił starczyło. Gdy się trochę wylizał, posłali go z powrotem do Nysy. Wielce się z tego uradowałam, bom miała nadzieję, że wyzdrowieje zupełnie i że go jako kalekę z wojska uwolnią, i że będziemy mogli wrócić do Czech. Ale nadzieja mnie zawiodła. Jerzy zaczął od razu kaszleć, i już nie było rady ani pomocy: musiał umrzeć.
Gdzie jaki grosz był, wydałam go na lekarstwa, a i tak nic nie pomogło. Myślałam wtedy, że rozum stracę, że mi serce z żałości pęknie. Ale człowiek dużo wytrzyma, miłościwa Pani!
Zostaliśmy trzy sieroty. Pieniędzy ani szeląga, tylko trochę szmat na ciele.
W tym samym pułku, w którym Jerzy służył, był kapralem pewien Lechocki, najlepszy przyjaciel męża. Ten się nademną zlitował, zaopatrzył mnie w krosna, gdym oświadczyła, że chcę koce wyrabiać i dostarczył mi wszystkiego, czegom do tego potrzebowała. Niech mu Pan Bóg za to zapłaci!