Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/95

Ta strona została przepisana.

Przydało mi się teraz, czegom się za młodu od nieboszczki teściowej nauczyła. Rzemiosło miało dobry odbyt i wkrótce spłaciłam Lechockiemu dług i z dziećmi się porządnie wyżywiałam. Muszę przyznać, że tam byli dobrzy ludzie w tem mieście, a jednak mi bardzo tęskno było. Od chwili, gdy Jerzego zabrakło, czułam się tak opuszczoną i samotną jak grusza w polu. Zdawało mi się, żeby mi lepiej było u swoich jak na obczyźnie.
Zapytałam się Lechockiego o radę; lecz on mi powracać do kraju nie radził, zapewniając, że dostanę z pewnością jaką taką pensyę i mówił, że król się będzie o moje dzieci starał. Byłam mu za to wdzięczna, ale postanowiłam wrócić do ojczyzny. Spowodowało mnie do tego kroku i to, że nie umiałam po niemiecku.
Dopókiśmy mieszkali w Kłodzku, to jeszcze uszło; tam byłam jak w domu; bo tam się mówiło więcej po czesku niż po niemiecku, ale w Nysie przeważała już niemczyzna, a ja się w żaden sposób niemieckiego języka nie mogłam nauczyć. Zaledwie się trochę zagospodarowałam, przyszła na nas powódź. Woda, to zły żywiół; gdy się rozpędzi, człowiek przed nią ani na koniu nie ucieknie! Powódź nastąpiła tak prędko, że ludzie zaledwie z życiem uszli. Zabrałam naprędce, co miałam najlepszego, zarzuciłam węzeł na barki, najmłodsze dziecię wzięłam na rękę, a starszych dwoje przy sobie prowadząc, uciekałam, brodząc po kostki we wodzie. Lechocki nam przybiegł na pomoc i wyprowadził nas do górnego miasta, gdzie nas dobrzy ludzie przyjęli pod strzechę.
Rozniosło się prędko po mieście, żem nieomal wszystko straciła i miłosierni ludzie wnet mi przyszli z pomocą.
Także pan jenerał kazał mnie zawołać i oświadczył mi, że będę pobierać z królewskiej łaski rocznie kilka talarów i stałą pracę; zapewniał dalej, że chłopca odda do królewskiego zakładu a i dziewczyny mogę umieścić w królewskim zakładzie żeń-