Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/97

Ta strona została przepisana.

— A jak się do Czech z dziećmi dostałaś? — pytała się księżna dalej.
— Przeżyłam dużo, miłościwa pani, bardzo dużo! Nie znając drogi, często zbłądziłam i marnowałam przez to wiele czasu. Nogi mieliśmy pełne krwawych odcisków. Dzieci często płakały z głodu, zmęczenia i boleści, bo zdarzało się, że długo nie mogliśmy dostać się pod strzechę. Gdym nareszcie szczęśliwie do kłodzkich gór dobiła, byłam już jak w domu; pochodzę bowiem z Oleśnicy nad śląską granicą. A miłościwa pani może nie wie, gdzie jest Oleśnica?
Gdym się zbliżała do rodzinnej wioski, padł mi drugi kamień na serce. Pomyślałam: zastanę-li jeszcze rodziców, przy życiu, a jeżeli — jak mnie oni przyjmą?
Dali mi piękną wyprawę, a teraz wracałam prawie z gołemi rękami, przyprowadzając ze sobą troje sierót! Co na to powiedzą? brzmiało mi w uszach przez całą drogę.
Obawiałam się także, czy nie zaszła jaka smutna zmiana przez ostatnie trzy lata, podczas których nie miałam o nich żadnej wiadomości.
— A czemużeście nigdy do nich nie pisali? Przynajmniej mąż twój, jeżeli już nie ty sama? — dziwiła się księżna.
— U nas nie ma zwyczaju, abyśmy do siebie pisywali listy. Nie zapominamy o sobie, modlimy się jedno za drugie, a nadarzy się sposobność, dobrze znajomy człowiek czasem, wtedy przysyłamy sobie wiadomości i dajemy znać, jak się komu powodzi. Człowiek nigdy nie wie, dokąd taki list zabłądzi i w czyje ręce się dostanie. Mój ojciec niekiedy pisywał listy do żołnierzy z naszej wsi, którzy odbywali służbę gdzieś tam daleko nad granicami, i to wtedy, gdy się rodzice ich chcieli dowiedzieć, czy jeszcze żyją, czy też pomarli, lub gdy