Pod zbiorowym tytułem »Na drogach Duszy« wydaję tom jednej części moich prac krytycznych, porozrzucanych już to w »Życiu« (mocno obciętych) już to po rozmaitych czasopismach niemieckich, już to wydanych jako osobne broszury.
Nie miałem i nie mam ani tej chęci, ani tej śmiesznej ambicyi, jaką mi powszechnie przypisywano, by stworzyć jakiś nowy kierunek, lub sektę literacką, bo jestem zbyt dumny z tego, że jestem sam dla siebie, — nie reklamowałem nigdy pojęcia tak osławionej i zohydzonej »nagiej« duszy jako coś niebywałego: pisałem te wszystkie aforyzmy i studya bez wszelkiej pretensyi, z całą szczerością człowieka, który po długiem myśleniu doszedł do jakiejś, chociażby mylnej syntezy, próbowałem jednem słowem patrzeć na artystę po odrzuceniu wszystkich przypadkowych i drugorzędnych rzeczy, dotrzeć do jego najgłębszej istoty.
Nic mnie zatem nie obchodzi, jakie zewnętrzne koleje życia ten lub ów artysta przechodził. Tą ciekawość pozostawiam kamerdynerom, co przez dziurkę od klucza swego pana podpatrują.