Zasadniczą podstawą całej tak zwanej »nowej« sztuki, wszystkich prądów i kierunków w sztuce, jest zatem pojęcie duszy, jako potęgi osobistej, duszy kroczącej od jednej wieczności do drugiej, duszy, która raz poraz nieznaną potęgą zmuszona idzie na ziemię, wraca z powrotem na łono wieczności i znowu się ucieleśnia, bogatsza, silniejsza, więcej uświadomiona niż pierwszym razem, i tak bez końca, aż wreszcie dochodzi do świadomości całej swej potęgi, przenika najtajniejsze rzeczy, obejmuje najodleglejsze i najskrytsze związki, t. j. staje się geniuszem, t. j. odsłania się w swoim absolucie, w całym przepychu swej »nagości«.
Po za tą ciasną i małą świadomością, po za tem świadomem Ja, po za tem wszystkiem, czem w zwykłem życiu starczyć musimy, po za tak zwaną logiczną koordynacyą i assocyacyą wrażeń, (koniecznych, by się przystosować i zastosować do zewnętrznych warunków życia), kryje się olbrzymia, transcendentalna świadomość wszystkich stanów, jakie dusza dotychczas przeżyła, świadomość wszystkich światów, w których łonie całe wieki śniła, świadomość wszechżycia, wszech potęg i tajemnic przyrody.
A więc w pojęciu naszem jest dusza ludzka absolutną świadomością, pozostaje nią i nadal po swem wcieleniu się, ale drobna tylko cząstka tej absolutnej świadomości przejawia się w mózgu jako osobiste Ja, drobna część przejawia się rzadko w snach, wizyach, w chwilach niezwykłych a potężnych napięć ducha, jeszcze drobniejsza wyłania się z uświadomienia najtajniejszych