Munch i Vigeland syntetyzują germańską kobietę dzisiejszej doby. Niema ona wprawdzie satanicznych tradycyj, ale niemniejszy pociąg ku złu i zniszczeniu.
I na tem polega różnica pomiędzy Ropsem a tymi dwoma artystami.
Kobietę Ropsa pochłania wir, krzyczy z rozpusty, krew jej mózg zalewa, jest rozpasaną heterą, co w pijanym szale zmysły traci, cos w rodzaju zsatanizowanej św. Teresy — kobieta obu północnych psychologów, kobieta północy par excellence jest oszczędną. Dusza jej ciasna, serce jej ciasne i ma nieskończenie wiele rozsądku — tout, comme chez nous. I to jest jej złą mocą. Mężczyzna cierpi, cierpi zawsze. Dusza jego się kruszy, punkt równowagi ustawicznie się przesuwa, błędny smutek opanowuje jego mózg, dzikie popędy zbrodnicze wytryskują gdyby płomienie: otóż to kliniczny obraz choroby wywołanej przez filtra miłosne, choroby, na którą niema leku.
Ta miłość, to miłość rozpaczy, potężne »officium desperationis«, wulkaniczna rewolta niezaspokojonych żądz, głodny krzyk ciała, czarne karma, co już wszystkie przeszłe i przyszłe stacye cierpień w sobie zawiera.
W całym szeregu utworów odtwarza Munch to straszne Walpurgis miłości dzisiejszego pokolenia.
Strona:PL Na drogach duszy.djvu/073
Ta strona została uwierzytelniona.