Ta strona została uwierzytelniona.
A wóz się toczy, jakby na pogrzebie.
Za nim wyrobnik z pochyloną głową
Za swą ruiną idzie. Ani słowo
Z ust mu nie padło; nie patrzy za siebie.
Przy nim, szlochając, kobieta się wlecze
Z dwojgiem drobiazgu, obdarta. Tak idą,
Nie wiedząc sami gdzie, ze swoją biédą,
A deszcz ich coraz silnej chłosta, siecze.
I groźbą wstaje ból jakiś ponury,
Z skrzypienia woza, co jęczy i płacze,
Z mokrych łachmanów piętrzącej się góry,
Z piersi tych czworga, co zwą się — tułacze.