Strona:PL Negri Niedola Burze.pdf/143

Ta strona została uwierzytelniona.

Właśnie, jakoby pachnąc, kwiat wschodził majowy
W duszy — dla Boga!

...Każdemu dodał pociechy,
Każdą ranę serdeczną uleczył, jak cudem...
Żył wśród ludu, miłował lud, i cierpiał z ludem,
Za jego grzechy!« —

Rzekły, i patrząc ku niebu,
Za zrębem skał zniknęły, jako mgliste cienie,
A od szczytu do szczytu rozległo się pienie,
Echem pogrzebu:

...»O, de profundis clamavi«...
— Pokój ci duszo błoga! Pokój tobie, cieniu!
Tyś w słodkiem słowie i w słodkiem spojrzeniu
Miał Boga, co błogosławi!

Tyś w mrokach rozpalał zorze,
Podporą słabych byłeś, koiłeś ich troski;
Tyś, przez miłość dla ludu, do swej biednej wioski
Przybliżał królestwo boże!

...»O... de profundis«... — Już z szczytów
Najwyższy lekkim różem owionęło słońce,
Ogromna jakaś litość nad światy milczące
Z cichych zstępuje błękitów.

Echowa mdleje muzyka,
Coraz wyżej, a wyżej, po zboczach ścieżyny...
Ostatni szczyt w ostatnich blaskach gaśnie siny...
Zorza i zaduma — znika.