Strona:PL Negri Niedola Burze.pdf/186

Ta strona została uwierzytelniona.

Radość, bez cienia za sobą, na ziemi...
Śpiewać piosenki, żyć dźwięki słodkiemi
Pierwszego szczebiotu — syna!

Domek twój cienią gęstwiny zielone,
A po dywanach, gdzie spojrzeć, rzucone
Pajace, piłki i konie...
Przez drzwi balkonu otwarte na słońce,
Wlatują tchnienia fijołków marzące,
I róży stulistnej wonie.

Dziecina biega... Jak światła, jej wszędzie
Pełno... Ty patrzysz, a serce twe przędzie
Błękitną przędzę nadziei...
A myśl twa w czystych lazurów ogromy
Leci, jak owe lekuchne atomy
W słonecznej pyłów zawiei...

Śmiej się! Bądź zawsze tak pewna, tak rada
Życiu!... Chłód jego i zawód i zdrada
Złamałyby cię, o, złoty
Kwiecie! Tak rzadko wschodzi szczęścia gwiazda!
Śmiej się!... Ja patrzę, i śnią mi się gniazda
Pełne skrzydlatej pieszczoty!

Śnią mi się gniazda, które wiosna plecie
Z mchu i miłości, w gęstwinie drzew, w kwiecie
Stojących, co drżą szczebiotem
Piskląt i szczęścia... I wody bieżące
Wielkich rzek cichych, i zorza, i słońce
O wielkiem południu złotem...

Śnią mi się równin błogich święte plony,
I pasz soczystych kobierzec zielony,
Co wzgórza w dali ocienia...