Ktoś ty, że nie drżysz, że nie trwoży ciebie
Ta noc, idąca po niebie?
Wiem! Do zórz jasnych, do orłowych wzlotów,
Wybrana z rodu,
Do pałających słońc ognistych grotów
Nad wrzącym piaskiem złotych pustyń wschodu, —
Wśród klątw cynicznych i w zgliszczach zapału
Ty szukasz skry ideału!
Na twoich rękach ogniwa łańcucha,
Wkoło chłód, cienie...
Pierś twoją trawi i truje ci ducha
Wyniszczające, bezsilne pragnienie...
Twardego losu nad tobą prawica —
Tyś w buncie jest — niewolnica.
A przecież walczyć będziesz, córo śmiała
Boju i klęski!
Nieokiełznana, swobodna, wspaniała
Pieśń twa się zerwie jak okrzyk zwycięzki;
Wśród żądeł przejdziesz grożących ci jadem,
Miłości niosąc dyadem.
Stopę postawisz w pyle, a twe oko
W słońca utonie jasności,
Nadziemskich wizyi szukając wysoko,
Po szlakach nieskończoności.
Męzką ty siłą w bój pójdziesz natchniona,
Tem większa — gdy zwyciężona!« —
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Tak mówi ciemność, a dusza ma słucha,
Cała w zadumie.