Strona:PL Negri Pieniądze.pdf/10

Ta strona została przepisana.

Teraz nie rozumiała już nic, Te kryształy, te kwiaty, ci ludzie ubrylantowani, te obojętne uśmiechy Nanetki i Ninki policzkowały ją wprost. Postawiła tacę na rogu stołu, zawróciła i z błyszczącemi dziko oczami uciekła z pokoju...


∗             ∗

— Mamo!... Mamo!... Nie chcę być biedną. Nie chcę usługiwać!...
— Cicho, dziecinko, uspokój się...
I biedna matka, ułożyła na pościeli dziewczynkę, wzburzoną, na wpół przytomną z płaczu, szczękającą z rozgorączkowania zębami, wstrząsaną łkaniem spazmatycznem, tuliła ją łagodnie, koiła i usypiała miękkiem, pieszczotliwem muskaniem ręką po czole, jakiem wszystkie matki tulą do snu chore swoje dzieciny.
I nie znajdowała innego sposobu na łagodzenie okrutnego bólu po za powtarzaniem jednej i tej samej wciąż odpowiedzi na straszliwe zarzuty dziecka:
— Cicho, dziecinko, uspokój się...
Weronka ucichła w końcu, uspokoiła się, ale późno w noc dopiero. Ogromne, większe od całej twarzyczki, oczy szukały badawczo w mrokach nocy rozwiązania dręczącej zagadki. Wreszcie głosem łagodniejszym, niemal pokornym szepnęła:
— Opowiedz mi, mateńko, raz jeszcze historję o rzece. Wiesz, jak to ja wtedy przedostałam się przez balustradę mostu,..