Strona:PL Negri Pieniądze.pdf/11

Ta strona została przepisana.

— Dziecinko droga!... Opowiadałam ci ją tysiąc razy!... Dawno już temu, miałaś wtedy półczwarta roku i byłaś małem djablątkiem z łebkiem nastroszonym chmarą rudawych loków... Pewnej niedzieli, na moście, trzymałam cię za rękę i rozmawiałam z bladą Djonizą, wiesz, tą, co umarła na suchoty. Nadeszły dwie siostry Velluti i przyłączyły się do nas. Nagle uczułam, że nie trzymam już twojej rączki, i w tej samej chwili zobaczyłam Djonizę i dwie siostry Velluti, blade, nieruchome, trzy upiory z oczami wlepionemi w balustradę... Wymknęłaś mi się, prześlizgnęłaś się po przez kratę, rozumiesz, dziecko jedyne, przez kratę... I stałaś wyprostowana na wązkiej krawędzi marmuru — na wąziutkim występie — wpatrzona w wodę. Pod tobą była głębia... Kto w nią wpadnie, nie wypłynie już więcej... Miałam siłę nie krzyknąć, nie wymówić ani słowa, nie zawołać cię. Byłabyś może odwróciła się i w tym ruchu nagłym mogłabyś wpaść do wody, wprost w toń... głową naprzód... Nie wiem do dnia dzisiejszego jacy święci powstrzymali mnie. Wcisnęłam rękę pomiędzy kratę, schwyciłam cię za sukienkę i wciągnęłam lekko z powrotem na most... O, Weronko, Weroneczko, Werońciu moja...
— A ja, co powiedziałam, mamusiu?... — zapytała dziewczynka z pełnem ciekawości spojrzeniem.
— Powiedziałaś: — Ładna woda.
Weronka umilkła. Miała wrażenie, iż rzeka jest tuż o dwa kroki pod nią, lazurowa, chłodna, bystra...