Strona:PL Negri Pieniądze.pdf/15

Ta strona została przepisana.

Ostatniego dnia egzaminów, około wpół do piątej po połuduiu, usłyszała Weronka stukanie do drzwi. Od rana już drżała z obawy o wynik, trzęsła się też, idąc otworzyć. Na progu stała gruba, potężna, sapiąca, cała pąsowa z gniewu, owocarka:
— Janina zamknęła się w swojej izbie: beczy, przepadła z ruchunków...
Słowa te wyrzuciła z siebie niepodobnym do określenia akcentem. Wściekłość, pogarda, sknerstwo — mieszało się w nich wszystko, niby syczące gadziny, skłębione w pustej misie. Rzuciła na komodę trzy pięciolirowe papierki i odeszła bez pożegnania z miną, obrażonej, oszukanej królowej.
Młoda nauczycielka stała wciąż nieruchomie na progu. Z pokoju dolatywało brzęczenie muchy, uderzającej w locie skrzydełkami o meble. Mając uszy pełne tego brzęku, podniosła machinalnie papierki. Były brudne, wytarte, nosiły na gładkiej powierzchni ślady niezliczonych palców: jeden z nich, przedarty w dwu miejscach, zaklejony był połówkami zużytych marek pocztowych. Wszystkie przesiąkły wonią potu, zamkniętej, nieprzewietrzanej izby za ladą, tytoniu i brudnych, chciwych rąk.
— Więc to są pieniądze...
Bez nich nie można byłoby żyć. Dla zdobycia tych brudnych, wstrętnych papierków matka jej marnowała się od świtu do nocy, zużywała siły przy warsztacie, rozszarpała dłoń o stary, wystający gwóźdź,