Strona:PL Negri Pieniądze.pdf/21

Ta strona została przepisana.

matki, jako istoty odrębnej, samej dla siebie, z którą mogłaby się kiedykolwiek rozłączyć, która mogłaby ulegać indywidualnym prawom życia, choroby i śmierci. Była jej matką, a więc oczami, któremi patrzyła, członkami, któremi się poruszała, sercem, którem odczuwała swoje istnienie, rękami któremi pracowała, aby ona, Weronka, mogła się uczyć.
Stała przy łóżku, nie widząc i nie słysząc przychodzenia i wychodzenia ludzi, zapełniających pokój, głaszcząc tylko ruchem jednostajnym, rytmicznym czoło zmarłej, przezwyciężając odrazę, jaką budził w niej szczególny chłód, zupełnie różny od dotknięcia marmuru, śniegu, lodu. Skupiała i natężała władze myślenia, aby przeniknąć tajemnicę.
Mijały godziny. Zapadł wieczór. Dwie ręce litościwe (Weronka nie wiedziała czyje) złożyły na ubogiej białej kołdrze kilka zerwanych w ogrodzie, świeżo rozkwitłych gałązek różowej aspirei i postawiły gromnice na lewo od wezgłowia. Jakiś głos łagodny i przekonywający (Weronka nie poznała czyj) usiłował zniewolić dziewczynkę, aby odeszła od łóżka; za całą odpowiedź potrząsnęła jedynie przecząco głową, nie odrywając wzroku od czoła matki.
Pozostawiono ją wreszcie samą. I kiedy straszliwego milczenia trupa nie zakłócały już kroki ani szepty, uczuła się spokojniejszą. W miarę jak upływał czas, rysy zmarłej sztywniały, rzeźbiąc się w linje niewypowiedzianego piękna.