Strona:PL Negri Pieniądze.pdf/25

Ta strona została przepisana.

tem Weronka pisała wciąż jeszcze u stóp łoża, na którem złożono zmarłą tkaczkę.
Ale zmarła uśmiechała się, ukojona, z wyrazem błogości na obliczu. Przydała się: przydawała się jeszcze aż do chwili, w której zagwożdżą nad nią wieko trumny i złożą w grobie wspólnym. Wiedziała, że córka jej nie jest podobną do innych i że nie można narzucać jej więzów powszednich, czuła, że duch jakiś tajemny kierował jej krokami i wiódł ją ku celom nieznanym. Z rozwianą, zwichrzoną czupryną, z rozpłomienionemi policzkami, z pulsującą gorączkowo skronią pisała Weronka, czuwając przy zwłokach matki, pisała z taką zbożnością, jak gdyby modliła się za nią na klęczkach, z rękami kornie złożonemi do pacierza.
W ciągu kilku dni żyła w nieprzystępnej, dumnej samotności, karmiąc się chlebem i mlekiem. Nieporuszona, godzinami całemi zwarta w pozornym bezwładzie, a potem zapełniająca stosy kartek gęstem, nierównem pismem. Od śmierci matki nie przestąpiła progu szkoły. Koleżanki nadsyłały jej listy z wyrazami współczucia... nie odpowiadała im. Nie lubiła żadnej, nie zachowała żadnej w pamięci. Odgrodziła się najzupełniej od świata. Zerwała wszystkie, krępujące ją dotychczas, więzy obowiązku i zwyczaju. Żyła jak we śnie.
Jedynie ogród, tętniący wspólnym z nią rytmem, zaludniał się dla niej coraz bardziej splątaną gęstwiną