Strona:PL Negri Pieniądze.pdf/40

Ta strona została przepisana.

miałabym śnić dalej mojego snu?... Tylko we śnie mogę żyć.
Przysunął się do niej tak, że niemal dotykał jej swojem ciałem. Małemi, nabiegłemi krwią oczami, ukrytemi pod kępami szaro-rudawych włosów, wpił się w blade, nieświadome własnego czaru, korale ust dziewczyny, w błękitniejącą na smagłej szyjce żyłkę, pulsującą jeszcze gwałtownie po przebytem wzruszeniu. — Jakie to bajki o snach i księżniczkach opowiadała mu dziwna ta cyganeczka? Podobała mu się, budziła w nim pożądanie.
— Kochanie moje... Nie powinnaś wracać więcej go fabryki, do kantoru. To nie dla ciebie. Jesteś sama, bez krewnych, bez opiekunów... nie masz nikogo, kto miałby prawo tobą kierować... Chodź ze mną i zamieszkaj u mnie. Może mnie choć troszkę polubisz... dobrze?... Weronko?... Jestem za stary dla ciebie, ale co to szkodzi? Mam siły i zdrowie za dziesięciu. Jestem mocny jak dąb. Podobasz mi się. Ożenię się z tobą, jeżeli chcesz.
— Co pan mówi?... Niech pan idzie, niech pan idzie, na miłość boską...
— Nie. Nie pójdę, chyba razem z tobą. Mało ci jeszcze dokuczyła bieda?... Jestem bogaty. Patrz!... — wyciągnął wypchany pugilares, podsuwając go jej przed oczy. — Nie będziesz potrzebowała pracować, aby zarobić na chleb. Będziesz mogła pisać, ile zechcesz,