Strona:PL Negri Pieniądze.pdf/59

Ta strona została przepisana.

prawdziwej racji mojego istnienia, pohańbiała mnie, zniewalając do pracy, której rozdźwięk z harmonją mojej duszy ranił mnie boleśnie. Kiedy nareszcie danem mi było wydostać się na wolny, szeroki gościniec, mara rozwiała się, znikła.
Pochłonęły ją wspomnienia przeszłości. Charakterystyczna zmarszczka podłużna pomiędzy brwiami przecięła jej czoło, myśl skupiła się całym wysiłkiem woli na odnalezieniu rozwiązania, które mogłoby zadowolić jej poczucie odpowiedzialności wobec własnego sumienia. Końcem parasolki wierciła klamrę, spajającą kratę, poprzez którą przecisnęła się niegdyś drobna dziecina o zwichrzonej, rudej czuprynce, aby swobodnie, bez lęku, przyjrzeć się przepaści.
— Nie myślę już o pieniądzach. Nie czuję do nich ani wstrętu, ani szczególnego przywiązania. Są mi obojętne. Stanowią jeden z koniecznych składników życia. Pewna ich ilość przypada w udziale mnie i tobie tak samo naturalnie, jak naturalnem jest, że ja piszę powieści i nowele, a ty bronisz oskarżonych wobec trybunału... Ale bronienie ich jest twoją radością, a pisanie — moją... A potem,.. Kochamy się. Co mają z tem wspólnego pieniądze?... Faustynie!... Któż byłby mi to przepowiedział wówczas, kiedy co przechodziłam przez ten most, idąc do fabryki, źle ubrana, brzydka, ocierająca się o kraty jak skudłany kot... Przeżerałam się w szponach nędzy i nie wiedziałam, że przyjdzie miłość, twoja miłość, Faustynie!...