Strona:PL Negri Pieniądze.pdf/60

Ta strona została przepisana.

— Księżniczko Oliwjo — roześmiał się, pochylając przed nią lwią głowę, siwiejącą już na skroniach, ale rozjaśnioną promiennym uśmiechem dziecięcym. — Księżniczko Oliwjo, książe Błękitny prosi cię, abyś raczyła przyjąć go w ogrodzie twojego państwa.
— Bądźcie pozdrowieni, miłościwy panie, odrzekła, poddając się ochoczo nowej grze.
I poszli w drogę marzeń. Przestał istnieć dia nich żar dnia upalnego, znikła rzeczywistość zewnętrznego świata. Każdy atom dokoła kojarzył się w zespole doskonałym z czarem iluzji. Nie było już życia, była harmonja.
— Przedmieście San Luca, ulica della Fontanella, dom... numer... Ten?... Tak, ale dom jakiś mniejszy... niska brama pod strażą dwóch karjatyd... ciemna izba odźwiernej... ogród zaniedbany, zdziczały...
Zawahali się przez chwilkę jedynie. Gra była zbyt pociągająca, ażeby jej się wyrzec. Ułuda ozłociła rzeczy dawne, zapomniane, czarem promieni świetlnych.
— Książe Błękitny pozdrowiony niech będzie w granicach mojego państwa... O, czy to nie Wróżka Księżycowa?... Z bramy na ich spotkanie dźwignęła się z wysiłkiem staruszka bezzębna, zupełnie wyłysiała. Weronka poznałą ją pomimo maski uwiądu starczego.
— Nie poznajecie mnie, Marjo Ludwiko? Jestem córką Anny Longheny, tkaczki, która tutaj umarła.