Strona:PL Negri Pieniądze.pdf/63

Ta strona została przepisana.

Zniewaga, jakiej doznała przez niego, natchnęła ją rozpaczną odwagą rzucenia się na właściwą drogę, dała jej, wraz z tryumfem woli zwycięskiej, miłość Faustyna Mori...
Czegóż więcej jeszcze mogła pragnąć?... Co jeszcze pozostawało do zdobycia?...
Na progu mieszkanka umilkli, bladzi ze wzruszenia. Mówiły do niej ściany, przemawiały żelazne kraty balkoniku, starte kamienie podłogi. Pytały Weronkę: Czy to ty?... — Ale ona już była inną.
Faustyn ujął ją w ramiona, szepcąc do ucha:
Kocham cię. To jedno mam ci do powiedzenia.
Rozwiał się sen kwiecisty.
W izdebkach, już nie jej własnych, zastawionych obcemi, nieznanemi sprzętami, nie próbowała nawet Weronka odtworzyć sobie dawnego ich obrazu, pewna, że nic nie zdoła go już ponownie wyczarować.
Nie pamiętała już nic i o nic już nie dbała. Wszystko dawne stało się jej już obojętnem. Czuła tylko, że ma ciało, zwarła się w samej sobie, skuliła się, nikła, drobna i drżąca w cieniu ukochanego mężczyzny. Chciała jedynie żyć w nim, wcielić się w niego, jak gdyby istnieć przestały dla nich zapory materji. Faustyn porwał ją w ramiona, zgniótł w uścisku, rozpiął, niby klamrę, na swojej piersi, namię-