Strona:PL Negri Pieniądze.pdf/7

Ta strona została przepisana.

Piękna błękitna sosna w pobliżu furtki stawała się hrabią Sergjuszem. Krzew, obsypany od maja do września różami herbatniemi, a przez resztę roku najeżony gołemi kolcami, był baronową Julją. Kępy nieśmiertelników, splątane zwoje bluszczów, gąszcze pysznych, dekoracyjnych hortensji świetniejących bukietami różnych barw i odcieni: zielonawo-liljowych, błękitnych i różowych, udawały piękne damy i dostojnych rycerzy, prawiących sobie wzajem z dworską gatanterją komplementy i dusery.
A dwa środkowe rzędy mieczyków i irysów dostąpiły pewnego pięknego dnia czerwcowego zaszczytu tworzenia orszaku panny młodej, którą rozradowane oczy dziewczynek widziały — prawdziwie widzały — czystą jak płatek śnieżny w bieli szaty ślubnej, w cieniuchnym jak mgiełka, welonie, usianym kwieciem pomarańczy...
Dzwonek obiadowy odwoływał Nanetkę i Ninkę do pospolitych funkcji życia codziennego. Córka tkaczki, która wracała również do swojego mieszkanka, aby przygotować, jak umiała najlepiej, trochę strawy dla powracającej z fabryki matki, żyła w dalszym ciągu, dzięki dziwnemu procesowi promieniowania myśli, rojeniami swojemi fantastycznemi. Dla czegóżby te cztery nagie ściany nie miały okrywać się dla niej kunsztownemi gobelinami, skrzyć się blaskiem srebrnych i złotych świeczników?!...
Dość było zapragnąć ich, dość o nich pomyśleć, a już widziała je takiemi, o jakich zamarzyła.