Strona:PL Neofita by K Szaniawska from Kalendarz Lubelski Y1911 p34.png

Ta strona została skorygowana.

Ekskursji zaniechawszy, pani Bocianowska próbowała poradzić sobie w inny sposób. Na każdym kroku żydów się spotyka, jest łatwość pomówienia z nimi; aby tylko zacząć, aby do serca trafić, reszta się zrobi powoli. Przy cierpliwości, wyrozumiałości i dobroci zrobi się napewno. Tak pokrzepiona, pani Bocianowska tworzyła ile mogła okazje do gawęd. Sprzedała handlarce dwie suknie mocno wyszarzane, rozstając się z niemi z żalem, bo mogły jeszcze być przydatne. Nie szczędziła napomykań o zbawieniu duszy, o życiu przyszłem, słowami gorącemi malowała piekło; żydówka słuchała obojętnie, wyszukując w przedmiocie kupna miejsc wytartych i zniszczonych. To samo zupełnie było z drugą, pierwsza bowiem sukien nie kupiła. Przekupki natomiast, z któremi, biorąc śledzie, jabłka, drobiazgi do szycia, pani Bocianowska wdawała się w rozmowę, gdakały niby kury o zaletach swojego towaru, głuche i głupie na wszelkie inne kwestje
Nawet jedna otwarcie się przyznała:
— My, proszę pani, nic nie wiemy. Mężczyzna wie — on w szkole się uczy — mądry jest. Nam tylko mówią co wolno, a czego nie wolno i dosyć. Czego nam więcej potrzeba? Rozum, choćby nie wiem jaki, w garnek się nie wdrobi. Spekulacja — to co insze. Oj, żebym ja tak zdrowa była! — to całkiem insza rzecz — potrzebna każdemu...
Obrażona głupotą niewieścią, pani Bocianowska postanowiła szukać adeptów pośród męskiej populacji gheta. Długo namyślała się jak do tego przystapić, rozumiała już bowiem, że nie łatwo będzie okazję znaleść, jeśli zaś się trafi, rzecz całą doprowadzić do pomyślnych rezultatów. Sprawa trudna, może nawet niebezpieczna ze względu na fanatyzm tłumu.
Gorliwość nawracania okazała się silniejszą od rozsądku. Pani Bocianowska układała już tylko metodę, według której plan swój ma wykonać; pomysł sam był gotów. Pewnego dnia kazała sprowadzić kuśnierza dla naprawy futer po nieboszczyku mężu i zabezpieczenia tej sukcesji od móli.
Zjawił się starzec z długą siwą brodą, czaszką jak kość słoniowa błyszczącą, typ patrjarchy sympatyczny nadwyraz.
— To nie ten! nie ten kogo szukam! — zdawała sobie sprawę prozelitka i w pierwszej chwili chciała odprawić starego — lecz przyszło jej na myśl: a nuż ten!... Takiego nawrócić byłoby nielada zasługą! Przedstawia w swej osobie