Strona:PL Niedola Nibelungów.djvu/115

Ta strona została przepisana.

       657 Turnieje się zaczęły, trudów i zabawy
Mieli rycerze dosyć. Lecz bojowej wrzawy
Zakazano, gdy panie miały iść do sali.
Pokojowcy się gościom ustąpić kazali.

       658 Znikły z dziedzińca konie i rycerzy kupa,
Szły panie, każda wsparta o ramię biskupa,
Kędy miały przy królach znów zasiąść przy stole.
Dzielnych zuchów niemało miały w swoim kole.

       659 Król siadł wesół, radością błyszczały mu lica,
Na myśli mu Zygfryda stała obietnica,
Ten dzień trwał mu tak długo jak innych trzydzieści.
Marzył o tem, jak z żoną wkrótce się napieści.

       660 Ledwie zdołał już końca biesiady doczekać.
Nie wypadało dłużej Brunehildzie zwlekać,
Poszła do swej komnaty, Krymhilda do swojej...
Za każdą siła dzielnych rycerzy się roi.

       661 Zygfryd u boku pięknej żony się umieścił,
Siedział wesół a z lubą bawił się i pieścił,
Ona ściskała jego ręce dłonią białą, —
Nagle — znikł, już go oko żony nie widziało.

       662 A kiedy to się stało — prawie w środku słowa,
Rzekła do służebnego orszaku królowa:
„Dziwo, gdzie król się podział? Wszakżem go widziała?
„Jak wyjął ręce, które jam w dłoni trzymała?“

       663 Więcej pytać nie chciała. On się skrycie skrada,
Kędy ze światłem w ręku pacholąt gromada,
I pocznie w rękach paziów świece gasić zdradnie.
Że Zygfryd już przybywa, poznał Gunter snadnie.