Strona:PL Niedola Nibelungów.djvu/119

Ta strona została przepisana.

I w całej ziemi było nie mało radości,
Król podejmował hojnie zaproszonych gości.

       686 Trwały gody wspaniałe aż przez dwa tygodnie
A wciąż się gwar wesoły rozlegał swobodnie
Wśród rozlicznej zabawy, i huczna ochota. —
Ze skarbca wydawano bez rachunku złota.

       687 Krewni króla dawali za jego rozkazem
I na cześć jego szaty, złoto, srebro razem
I rumaki, by hojnie obdarzyć minstrele.
Miała biedna drużyna uciechy tam wiele.

       688 Zygfryd zasię, żuławski królewicz bogaty,
I jego tysiąc mężów dali wszystkie szaty,
W których w nadreńską ziemię przyjechali strojnie,
Dali rzędy i konie! Umieli żyć hojnie!

       689 A zanim się bogate szaty rozdzieliło,
Niejednemu już czekać i za długo było, —
Nigdzie goście weselszej nie mogli mieć doli.
Tak się gody skończyły po Guntera woli.

XI.
Jak Zygfryd z żoną do swego kraju powrócił.

       690 Rozjechali się wreszcie wszyscy z tej gościny,
Wtedy rzekł Zygmuntowic do swojej drużyny:
„Czas i nam się wybierać już w ojczystą stronę!“
A wieść ta ucieszyła wielce jego żonę.

       691 Pytała męża: „Kiedyż udamy się w drogę?
„Lecz pomnij, ja zbyt nagle wybrać się nie mogę,