Strona:PL Niedola Nibelungów.djvu/159

Ta strona została przepisana.

Biegną ku niemu, konia chwytają za wodze
A tam u siodła niedźwiedź wielki, silny srodze.

       958 Gdy Zygfryd wreszcie z konia zesiadł u ogniska,
Zdjął niedźwiedziowi pęta i z łapy i z pyska,
Psiarnia poczęła warczeć, ujadać i szczekać,
Krzyk powstał, niedźwiedź myślał do lasu uciekać.

       959 Ale wrzawą spłoszony zabieżał zwierz srogi
Do kuchni między kotły, a kuchty nuż w nogi!
Przewracały się kotły, głownie rozleciały
A potrawy wyborne w popiół powpadały.

       960 Zerwali się panowie i orszak lenniczy,
Niedźwiedź jął gniewnie mruczeć, król kazał ze smyczy
Pospuszczać całą psiarnię, — wesoły prawdziwie
Byłby dzień, gdyby tak się zakończył szczęśliwie.

       961 Ten łuk porwał, ten dzidę, by powalić zwierza
I puścili się w pogoń, kędy niedźwiedź zmierza,
Lecz nikt nie chciał ugodzić, bo psów było siła, —
Wrzawa się aż o góry pobliskie odbiła.

       962 Niedźwiedź przed psiarni zgrają czmychał, gonił, krążył,
A nikt oprócz Zygfryda dopędzić nie zdążył,
Ten mieczem dopadł wreszcie i ubił go z bliska
I znowu zaniesiono zwierza do ogniska.

       963 Każdy przyznał, iż siłacz z Zygfryda nielada!
Zaproszono do stołu, czekała biesiada
Dla myśliwych na pięknej zastawiona łące;
Podano im potrawy smaczne, woniejące.

       964 Brakło jeno cześników, coby dali wina,
Zresztą lepszej biesiady nie miała drużyna.