1125
A gdy skarby do ziemi zwieźli Gunterowej
I oddali je w ręce Zygfrydowej wdowy,
Wnet nimi napełniono wieże i komory.
Takich bogactw nie widział tu nikt do tej pory.
1126
Lecz choćby tego było tysiąc razy więcej,
A Zygfryd mógł żyć zdrowo, ona najgoręcej
Pragnęła by z nim zostać choć w jednej koszuli.
Nigdy bohater żony wierniejszej nie tuli.
1127
Więc kiedy skarb już miała, przybywało siła
Obcych rycerzy do niej, a ona dzieliła
Między nich te bogactwa z książęcą hojnością,
Iż każdy się zdumiewał szczodrą łaskawością.
1128
I biednych i bogatych obdarzała złotem.
„Jeśli tak dalej pójdzie,“ mówił Hagen o tem,
„To sobie wnet w usługi zyska szyki chrobre
„Mężów dzielnych, a to nam nie wyjdzie na dobre.“
1129
Ale Gunter rzekł: „Skarby jej należą z prawa,
„Jakże to mam odmienić, jako je wydawa?
„Ledwiem doszedł, iż na mnie spojrzała z ochotą, —
„Nie troszczmy się, jak srebro wydaje i złoto.“
1130
Hagen na to: „Człek mądry, jako się należy,
„Nigdy kobiecie takich skarbów nie powierzy.
„Bo ona hojnym tego dokona szafunkiem,
„Iż tę jej szczodrość krewni przypłacą frasunkiem.“
1131
Lecz Gunter odpowiedział: „Wszakżem jej ślubował,
„Iż ją będę bezpiecznie w moim kraju chował,
„I dotrzymam, — wszak siostra to moja jedyna.“
Hagen na to: „Niech na mnie spadnie cała wina!“