Strona:PL Niedola Nibelungów.djvu/264

Ta strona została przepisana.

       1666 Lecz nie śmiała się woli opierać rodzica,
Bladła, to znów rumieniec okrasił jej lica, —
Dankwarta i Volkera wita bez oporu, —
Ten odwagą dosłużył się tego honoru.

       1667 Potem za rękę młoda ujęła dziewica
Giselhera, młodego Burgundyi dziedzica, —
Matka jej zaś o ramię Gunterowe wsparta
Wiodła gości, gdzie brama czekała otwarta.

       1668 Zaś gospodarz Gernota prowadził do sali.
Tam obok niewiast zaraz wszyscy posiadali,
A już gościom starego kazał podać wina.
— Lepsza im się wydarzyć nie mogła gościna.

       1669 Lecz ukradkiem spoglądał niejeden zuch młody
Na margrabiankę, dziewczę przecudnej urody,
I w myśli się rozkoszną jej kibicią pieści, —
Bo nad inne ją zdobił dziwny wdzięk niewieści.

       1670 Różnie sobie myśleli, lecz wszystko napróżno,
A spojrzenia błądziły sobie drogą różną
Po dziewkach i niewiastach, jako się wydarza.
Skrzypek zaś nie opuścił prawie gospodarza.

       1671 Jak każe zwyczaj, męże wreszcie się rozstali
Z niewiastami, — te poszły do osobnej sali.
Zastawiono biesiadne stoły na około
I cudzoziemskim gościom służono wesoło.

       1672 A chcąc ich lepiej uczcić, siadła margrabina
Przy stole panów, — za to córka jej jedyna
Została przy dziewczętach, jako się godziło.
Nie po myśli to gościom, że jej tu nie było.

       1673 Więc kiedy się napili wreszcie i najedli,
Znowu piękne niewiasty do sali przywiedli