Konie w tył pchhnęli, aby można wolno chodzić;
W tem nadbiegł Ecel, zaczął powaśnionych godzić.
1893
Jednemu z margrabiego krewnych, co z tej strony
Właśnie stał, z ręki wyrwał oręż wyostrzony,
Gniewem zdjęty przymusił swoich do odwrotu.
„Cóż to? Czyli mnie chcecie nabawić kłopotu?“
1894
Wołał król, „Gdyby miała spotkać śmierć przychodnia
„Z naszej ręki na dworze, toćby była zbrodnia!
„Jam z góry dobrze widział, jak się grajek składał,
„Koń się z nim potknął, przez to cios śmiertelny zadał.
1895
„Niech mi się nikt zaczepić gości nie poważy!“
Prowadził ich do sali, wciąż idąc na straży.
Konie poszły do stajni, pod ręką czeladzi
Było dość, wszyscy służyć swoim panom radzi.
1896
Gospodarz do pałacu swych gości prowadził
I nie dopuścił, aby kto z nimi się wadził.
Zastawiono już stoły, przyszły konwie z wodą. —
Lecz Burgundów spojrzenia nieprzyjazne bodą.
1897
Minęła chwila, nikt się zasiadać nie kwapił, —
Lecz Krymhildę niepokój nieznośny wciąż trapił,
Więc rzekła: „Mości książę z Berna, rady twojej
„I twej wzywam pomocy, — sprawa ma źle stoi.“
1898
A na to jej odrzecze Hildebrand, zuch prawy:
„Kto Nibelungów gubić chce, mnie do tej sprawy
„I za skarby nie złowi; niechaj sam się sparzy!
„Nikt się bezkarnie na nich targnąć nie odważy.“