Strona:PL Niedola Nibelungów.djvu/347

Ta strona została przepisana.

Rąbią, tną, margrabiego oszczędzając życie,
Już z ich rąk po szyszakach płynie krew obficie.

       2210 Hej, ileż mieczów gromko pośród sali dźwięczy,
Ileż pęka od ciosów w pancerzach obręczy?
Klejnoty się walają we krwi po podłodze —
Straszny był bój, nikt potem nie walczył tak srodze.

       2211 Pan z Bechlarn się po sali tam i sam przebiera,
W boju jaśniejąc świetnem męstwem bohatera,
A tego dnia okazał i dowiódł dosadnie,
Iż dzielny i na sławę zasługuje snadnie,

       2212 Ówdzie stali przy sobie król Gunter z Gernotem,
Ścieląc około siebie rycerzy pokotem.
Tam Giselher z Dankwartem spokojnie się bawi
A każdy z nich co chwila kogoś w grób wyprawi.

       2213 Rydygier, silny bardzo i w boju zuchwały,
Dobrze uzbrojon, mężów ubił już buf cały,
Aż jednemu z Burgundów gniew w sercu zawierci,
Wnet margrabiemu widmo zagroziło śmierci.

       2214 Bo na ten widok Gernot, — siłacz to nielada, —
Zawoła: „Toż zagraża z waszych rąk zagłada
„Całej drużynie; dla mnie katuszą to srogą,
„Na to dłużej me oczy spoglądać nie mogą,

       2215 „Niechajże dar wasz własny szkody was nabawi,
„Gdy tylu moich druhów już we krwi się pławi.
„Do mnie, do mnie sam chodźcie, szlachetny margrafie!
„Za dar wam się odwdzięczę, jak jeno potrafię.“

       2216 Nim się margrabia przedarł przez hufce walczące,
Nieraz jeszcze krwią zbroczył zbroice błyszczące;