Nie wydać, dałby nawet królestwo tej chwili;
Tak się nieznanych niewiast widokiem cieszyli.
278
Król wysłał stu rycerzy spokrewnionych rodem,
By kobietom służyli, postępując przodem.
Każdy z nich kroczył, w ręku miecz trzymając ostry:
Król cały dwór swój oddał na usługi siostry.
279
Uota szła wraz z córą, około królowej
Idą nadobnym wiankiem piękne białogłowy, —
Było ich sto lub więcej, — jakie szaty, stroje!
Z córką też śliczne dziewki idą na pokoje.
280
Wszystkie razem z niewieściej wychodzą świetlicy,
Aż tu cisnąć się poczną młodzi wojownicy,
Ciekawi na te dziwy, ażeby w pochodzie
Widzieć cudo piękności, przyjrzeć się urodzie.
281
Weszła wreszcie królewna, jak poranna zorza
Śród ciemnych chmur wykwita: więc wesołość hoża
Zabłysła w sercu tego, co jej z dawna stały,
Kiedy się jego oczy z jej okiem spotkały.
282
Bije blask od klejnotów, co jej zdobią szaty,
Lecz jaśniejszym lśnią blaskiem rumieńca szkarłaty.
Takiej krasy, tych wdzięków na niewieściej twarzy
Nie zobaczy na jawie, we śnie nie wymarzy.
283
Jako nad inne gwiazdy świeci blask miesiąca,
Co promieniem srebrzystym ciemnię chmur roztrąca,
Tak ona po nad wszystkie lśni w urody wiośnie:
Młodzi patrzą z podziwem a serce w nich rośnie.
284
I mimo rzędu dworzan, co szli ławą zwartą
Ten i ów się wysuwa, chęcią nieprzepartą
Pędzony, by ją ujrzeć, napatrzeć się z bliska.
Zygfryd i rad był i znów serce żal mu ściska.