Strona:PL Niedola Nibelungów.djvu/62

Ta strona została przepisana.

       292 Zbliżył się hardy młodzian, a jej płoną lica
Rumianą zorzą; wdzięcznie przemówi dziewica:
„Cześć wam, mężny Zygfrydzie! Witajcie nam, panie!“
Głośno mu serce biło na to powitanie,

       293 I skłonił przed dziewicą głowę na podziękę.
Stała nadobna para długo ręka w rękę,
Oko w oko spojrzało spojrzeniem głębokiem,
Lecz skrycie, by przed cudzym nie zdradzić się wzrokiem.

       294 Czy gorętszym uściskiem tkliwego przymierza
Zwarła się rączka biała z prawicą rycerza
Nie wiem, lecz rozważywszy rzecz, wyznaję szczerze,
By tak nie było, — tego chyba nie uwierzę.

       295 Ni jasny dzionek letni, ni ranek wiosenny
Serce nie oczarują tak, jako płomienny
Żar miłosny, ni wzbudzą taką rozkosz w łonie,
Jak uścisk, co kochanków wiąże z sobą dłonie.

       296 A tam sobie niejeden pomyślał: „Szczęśliwy!
„Żeby tak uścisk jeden jej dłoni życzliwy!
„Jedna chwila pieszczoty przy takiej kobiecie,
„A rad bym duszę dla niej poświęcił i życie!

       297 Zapatrzyli się wszyscy na dorodną parę,
Co jaśniała radością i szczęściem nad miarę;
A kiedy pocałunek — (obyczaj pozwalał) —
Złączył ich usta, Zygfryd ledwie nie oszalał.

       298 Król duński stał opodal i sąd wydał taki:
„Ten całus niejednemu da się wnet we znaki,