Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 033.png

Ta strona została uwierzytelniona.

Niedługo potem onych pociech takich było,
Bo się zaś znowu morze tegoż dnia wzburzyło.
Srogim wichrem wzruszone, wodę wydymały
Wiatry wielkie, tak że się i brzegi wzdrygały,
Abo z boku Boreas wypadłszy szalony,
Z skał zimnych od północy gniewem poruszony,
Wzruszył morze tak, że się z piaskiem pomięszały
Wody słone, i nawy wielkie ponurzały
W przepaści prawie do dna baltyckie głębokie,
Abo je aż pod niebo wznosiły wysokie.
Gdzieśkolwiek jedno pojźrzał, zewsząd wielkie trwogi:
Jeśli ku niebu, z gromem piorun latał srogi,
I deszcz lał bez przestanku, a burze straszliwe
Szum ogromny czyniły; jeśliś na gniewliwe
Zaś morze wejżrzał, wielki strach, i śmierć zdradliwa
Tuż stała u samego okrętu złośliwa.
A ludzie z płaczem wielkim do Boga wołali
O miłosierdzie, i jego pomocy wzywali.
Dwa dni już, i noc jednę w tej niebezpieczności
Byli wszyscy, i w onej wielkiej nawałności.
Drugiej nocy nawiętsze jeszcze trwogi były,
Bo się wiatry gwałtownie sobie przeciwiły,
Raz Auster, a drugi raz przemagał północny,
To z zachodnim Boreas potykał się mocny.
Tejże nocy powstawszy srogie nawałności,
Zatopić chciały nawę naszę w głębokości,
Raz ją prawie pod same aż obłoki wbiły,
To ją zaś zbytnie wały słonych wód okryły:
Lecz sternik nielękliwy umiał w to ugodzić,
Że nawie wały srogie nic nie mogły szkodzić,
Bo sterem dobrze władał, umysłu nie strwożył,
A nadzieję w inakszem zaś szczęściu położył:
W czem się namniej nie zawiódł, bo wnet ucichnęły
Przeciwne sobie wiatry, w morze się pokryły
Halcyony, a Neptun, bóg wielkiego morza,
Któremu czołem bije zawżdy jasna zorza,
Włożył rękę w zuchwale igrającą wodę,
A rozpuścił po sobie swoję siwą brodę.
Zaczem też nawałności srogie ustąpiły,
I Syreny krzykliwe w morze się pokryły;