Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 046.png

Ta strona została uwierzytelniona.

Z płaczem wszytkich: chorągwie one powieszono,
Które przed ciałem jego ziem wszytkich niesiono.
Potem szedł król do chóru słuchać smutnej mowy,
Którą czynił długiemi arcybiskup słowy;
Ministrowie po jego kazaniu śpiewali,
A świece zapalone w rękach swych trzymali.
Gdy śpiewać ministrowie już przestali ony
Lamenty, Typocius wystąpił uczony,
I łacińskim językiem długą rzecz prowadził.
Gdzie wielkiem krasomowstwem słowa piękne sadził,
Któremi zacne szwedzkie królestwo wynosił,
I z dawna bitne Goty, i jako rozgłosił
Ten sławny naród imię swe po wszytkim świecie,
Jako tyranów na swym nie chcieli mieć grzbiecie,
Którzy im nad ich wolą chcieli rozkazować
Z Danii, a wolności i prawa ich psować,
O co się mężnie Gustaw król sławny zastawił,
Bóg mu szczęścił, że prawa i wolność naprawił;
Poddane od tyrana wybawił srogiego,
Miłością wielką zjęty narodu swojego;
Za co potem od wszytkich królem uczyniony,
I na państwa tak wielkie zgodnie wysadzony.
Wspominał Typocius w swojej mowie przytem
Króla Jana, jako był u wszech znakomitym
Swą dzielnością i życiem pobożnem, cnotami,
Rycerskiemi gdy było potrzeba sprawami.
Wspomniał i to, jaką miał miłość u poddanych,
Nie opuścił cnót inszych niewypowiedzianych.
Na ostatku swej mowy wynosił polskiego
Króla, a syna jego Zygmunta trzeciego:
Jako go Bóg na państwa tak wielkie postawił
Królem i z wielu znacznych trudności wybawił;
Jako nad nim swą boską ma zawżdy obronę;
Jako nietylko polską otrzymać koronę,
Lecz i ojczyste państwa dał do władzy jego.
Nie przepomniał w mowie swej jeszcze wspomnieć tego,
Jako nieprzyjaciele Bóg jego pogromił,
I ich pysznego wodza zarazem uskromił,
Który mu w tem przeszkadzał, co mu już był przejrzał
Bóg pierwej, gdy na cnoty jego wielkie wejrzał,