Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 077.png

Ta strona została uwierzytelniona.

Żona po jego śmierci prędko pójdzie w plęsy,
Dostanie się potomkom skarb i zagon kęsy.
Owi zaś co się długo, nędzni, dwory bawią,
Gdzie ojczyznę i zdrowie i wszystko zostawią,
Dla niepewnej nadzieje i próżnej otuchy,
Łapają niebożęta po powietrzu muchy.
I mógłby już drugiego nazwać nowym mnichem,
Bo w jednej sukni chodzi apostolskim strychem
Bez złota, bez pieniędzy; każdy z niego szydzi,
Iż go tak we złej sukni i w wytartej widzi.
Anoby był snać ojciec dobrze lepiej sprawił,
By go był w gospodarstwo i do roli wprawił.
Nie wiem co wżdy to sobie drugi upatruje,
Bawić się dworem, zwłaszcza gdy się nie szańcuje,
Lepiej ty sprawisz co wczas pomyślisz o sobie,
Łatwiej będzie o wszystko niż owemu, tobie.
Z młodu na gospodarstwie z żoną się sposobisz,
I uciesznem potomstwem starość swą ozdobisz,
Które więc za żywota rozrządzisz swojego,
A z czasem i prawnuka oglądasz twojego.
A jeśliś jeszcze przytem jest człowiek uczony,
Łacno piórem swem słynąć możesz na wsze strony.
Komuby się takiego nie chciało żywota!
U mnie droższy nad wszystko co jedno jest złota.
Ja mam swoje uczciwe zabawy przystojne,
Ja wolną myśl od troski, i życie spokojne.
Zasiadłszy z przyjacielem w pachniącym ogrodzie,
W chłodniku przeplatanym, przy strumiennej wodzie,
Pod jaworem szerokim, to przy lutni śpiewać,
To w struny bić ucieszne, a każę nalewać
Chłodnego wina w czarę, a za jego zdrowie
Wiele ich ja wypiję, a kto to wypowie?
Miasto arfy, i fletów, i bębnów miedzianych,
I krzykliwych kornetów, i cyter rzezanych,
Niechaj wdzięczny słowiczek w gęstej topolinie
Gardłkiem swem wyprawuje; niechaj w oziminie
Skowronek mały krzyczy; niechaj jasne zdroje
Wdzięcznym szumem spokojnie bawią uszy moje.
Jeśli zaś swoje oczy wejrzeniem wosołem
Z nim ucieszyć będę chciał, ujrzym, ano kołem