Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 144.png

Ta strona została uwierzytelniona.

Wiem ja jako poważam żołnierza polskiego,
Bądź kozaka, piechotę, usarza zbrojnego.
Aleś mi to powiedział, że przodkowie wasi
Umieli dobrze w bitwie, prawi, pierwej nasi,
Nie żołnierz, lecz ziemianin, jako to zowiecie,
Szlachcic nie za pieniądze, o czem dobrze wiecie,
Każdy umiał, albo był w słusznej gotowości,
Odjechać żony, dziatek, dla miłej wolności.
Nie żołnierzem przodkowie wasi wojowali,
Ale sami, gdy trzeba, zaraz wyjechali.


Gospodarz.

Wartogłowcze, podobno nie skurawa z sobą,
Wolęć spełnić, niźli się bawić mową z tobą.
Takem ja już rozumiał, iżem czyście tobie
Powiedział o swych męstwie; anom raczej sobie
Niepokój nowy zjednał, gdyżeś ty gadliwy,
A o wszystkiem usilnie niemało badliwy.
Miły gościu, toż ci to nasza krew żołnierze,
Nie obcy to lud, ani maltańscy rycerze.
Syn, brat, albo synowiec, albo szwagier drugi,
Wziąwszy pieniądze, gotów do naszej posługi.
Tęż naturę, toż serce, zwyczaj polski mając,
Idzie mężnie za włosy, nic się nie lękając.
Jako ten za pieniądze, tak ja darmo, iście
Począłbym sobie w bitwie, wierz mi temu czyście.
On Polak, ja też Polak, a cóż ma nad mię mieć,
Inaczej żadną miarą ja nie chcę rozumieć.
Przeto gościu, co oni tych czasów działali,
Teżby my temu także wybornie sprostali.
Dla czegóż on dzielnością nad mię być uczczony
Ma, ponieważ ze mnie jest synek urodzony,


Gość.

Trzeba nam gospodarzu dystyngwować rzeczy,
Czego ty widzę nie masz bynajmniej na pieczy.
Mówisz, iż się on ze mnie mężny żołnierz rodzi,
Mnie też także na męstwie by najmniej nie schodzi.