Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/059

Ta strona została skorygowana.

— No, no, siwe głowy narodu, poważne starce, kapłani i arcykapłani udają się po protekcyę do nałożnicy... Jeszcze nie mieliśmy czegoś podobnego!
Kajafas chwycił go za rękę.
— Tfy! — splunął Suten, odtrącił pogardliwie ramię starca i wyszedł.
Kajafas obrócił się za nim na krześle, patrzył ku drzwiom, kiwał głową.
— To waryat! — szepnął, nie mogąc zapanować nad zdumieniem. — I taki człowiek chce uprawiać politykę!
Uśmiechał się i potrząsał głową.
— Czego on od nas chce? — szeptał i raz jeszcze począł rozważać sprawę delegacyi.
— Czego on chce od siwych włosów Szemila, Jochai, Chaleusza i Annasza?... Czego on chce od tej poczciwej żydówki, która oddała się cezarowi?...
— To jest niebezpieczny waryat! — zakończył wreszcie.
W tej chwili stanął na progu sługa i oznajmił, że przybył przełożony świątyni, który zwał się Szymon.
Kajafas kazał go wprowadzić. Szymon był niezmiernie blady, drżały mu ręce i wargi. Skłonił się głęboko a Kajafas spytał go o powód przybycia.