Strona:PL Niemojewski Andrzej - Legendy.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

Gamaljel nie patrząc na niego, mruczał przez zęby, a w oczach błyskał mu dziki śmiech:
— Czy cię urzekł? Nie wiem i niewiele mnie to obchodzi. Wiem natomiast jedno, że już do nas — nie wróci!